sobota, 31 stycznia 2015

...o niesamowitej woli walki...


Filmy nominowane w kategorii Najlepszy film powoli się kończą. Im bliżej tego końca tym trudniej ocenić, który film jest rzeczywiście najlepszy i zasługuje na statuetkę. Dziś w nocy zrobiłem sobie premierę "Teorii wszystkiego". Bałem się tego filmu, bo po pierwsze, już sam trailer jest wyciskaczem łez. Nigdy wcześniej skrót filmu nie robił mi takiej "guli w gardle". Po drugie zaś nie chciałem się rozczarować gdyby produkcja była słabo zrobiona. Zdecydowałem się w końcu go zobaczyć - chciałem przyjrzeć się nieznanemu mi wcześniej reżyserowi Jamesowi Marshowi i przekonać się czy 78 % "w moim guście" na Filmwebie się sprawdzi...

Jest to historia życia i walki z chorobą Stephena Hawkinga (Eddie Redmayne). Ukazuje widzowi okres studiów i późniejsze, dorosłe życie poprzeplatane miłością, nadzieją, walką, radościami i smutkami. Warto...

"Teoria wszystkiego" to film, który chwyta za serce. Nigdy nie interesowała mnie historia życia Hawkinga, ale teraz bliżej się jej przyjrzę. Film mnie nie zawiódł. Jest wzruszający, momentami zabawny i bardzo ciepły. To co podoba mi się w tym filmowym obrazie to prostota z jaką opowiedziana jest historia. Widz płynie lekko i przyjemnie przez całą fabułę. Przyjemnie niestety nie jest. Głównie pokazana jest niesamowita determinacja i walka jaką główny bohater toczy o resztki swojego człowieczeństwa. Gra Eddiego jest fenomenalna. Może ostro powalczyć z innymi o Oscara. Wiadomo, że częściej nagradzane są role charakterystyczne. Nie ma się co rozpisywać, trzeba go po prostu zobaczyć. I to jak najszybciej. Film ogólnie świetny.

Moja ocena to 7/10. Smutna, zmuszająca do refleksji historia, mimo to pięknie opowiedziana...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz