środa, 28 stycznia 2015

Świat się kończy!


Kolejny film tej nocy wybrałem dla totalnego odmóżdżenia się. Nie sądziłem, że odmóżdżanie też ma swoje granice złego smaku i progi bólu wizualnego. Pozycja ta ciekawiła mnie również dlatego, iż została nominowana jako jedna z pięciu do sławetnych Złotych malin - czyli najgorszego filmu minionego roku. Reżyser/kaskader Vic Armstrong wraca po 15 latach ze swoim trzecim filmem i co daje widzowi? Supermana USA i całego globu Nicolasa Cage. Jeżeli sądził, że mu wyjdzie to chyba się przeliczył. Nawet superbohater Cage nie uniósł "Left behind". Będzie krótko, obiecuję bo rzeczywiście nie ma się nad czym rozwodzić...

Koniec świata. Znikające osoby. Chaos. Zniszczenie. Po środku samolot i jego kapitan Rayford Steele (Nicolas Cage), próbujący oczywiście jak zawsze ratować sytuację...

Film na początku trzyma w napięciu, nic nie zapowiada bardzo złego obrazu klasy Z. Nic tu się nie trzyma kupy. Gra aktorska, scenariusz, główny wątek filmu zapomniany i skupiamy się na ratowaniu samolotu. Fatalne wręcz efekty specjalne i tragicznie zrobiona końcówka filmu. No niestety trzeba też nieraz zasmakować takiego kina, ażeby mieć porównanie do innych produkcji i Bogu dziękować za Burtona, Jarmuscha czy Polańskiego.

Nie oglądajcie jeśli, ktoś Was do niego nie zmusza. Jeżeli zmusi macie pełne prawo spoliczkować go po seansie. Bóg Wam wybaczy, że tak ujmę wpisując się w tematykę "Left behind". Ocena 2/10.




2 komentarze:

  1. A szkoda bo lubię filmy z gatunku katastroficzne/postapokaliptyczne. Tylko ostatnio jakoś żaden fajny nie wyszedł :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten straszna kaszanka. Czekamy na coś lepszego

    OdpowiedzUsuń