piątek, 27 lutego 2015

Miej serce i patrzaj w serce...


Tomasz Kot jest dla mnie jak Smarzowski. Gra w filmach albo wybitnych, albo wybitnie dennych czyt. ost. "Disco Polo". Sugerując się opinią znajomych jednak postanowiłem obejrzeć "Bogów", choć polskie kino jest dla mnie na bardzo niskim poziomie. Staram się nie zaprzątać sobie nim głowy, no chyba że jedną z głównych ról gra Szaflarska lub Preis - którą znam z teatru i szczerze podziwiam za wielkie aktorstwo i niesamowitą ekspresję! No, wracając do Kota, który do polskiego filmu przylgnął jak mucha do lepa... Myślę, że świetnie poradził sobie z tą charakterystyczną, przecież rolą. No może chwilami było można dostrzec cień przerysowania, wybaczam. Jest też kapke za wysoki i odnosiłem wrażenie, iż patrzę na chłopca który podczas dojrzewania za szybko "strzelił w górę", no ale to już takie moje małe doczepki...

Historia jest zacna ponieważ porusza delikatny temat początków polskiej transplantologii na taką skalę. Ukazuje historię człowieka wielce ambitnego i dążącego do realizacji swoich postanowień - pomimo wszystkim przeciwnościom losu. Niezłomność i ciągła walka o człowieka - właśnie o tym traktuje film. To także opowieść o trudnych początkach Kliniki Kardiochirurgii SAM w Wojewódzkim Ośrodku Kardiologii. Religa, Bochenek i Zembala zaczynali od zera w połowie lat osiemdziesiątych, ażeby dojść do początków prac nad stworzeniem sztucznego serca...

Film wydaje się szablonowy, widz ma jak na tacy podane wprowadzenie, dobrą fabułę, mnóstwo ciekawych zwrotów akcji i sceny przy których nie jeden wymięknie. I mówię tu o dwóch rodzajach scen - krew oraz uczucia. Jedni pomdleją na widok rozcinanej klatki piersiowej, inni zaś wymiękną przy scenach ocierających się o najwrażliwsze ludzkie uczucia. Całość okraszona jest ciekawi i wartko napisanym scenariuszem, który pomimo tego że film jest tematyczny, nie zanudza widza. Aktorstwo hmm wymienię tu oczywiście Kota, który wg mnie gra bardzo przekonywająco, kolejno Głowacki - przyznam się szczerze podkochuję się w jego warsztacie po filmie "80 milionów" - i dwóch pań zostawionych na koniec ponieważ grają role epizodyczne, a szkoda. Bohosiewicz i Preis bardzo dużo wnoszą do filmu. Przede wszystkim ujmującą prostotę i zwykłe człowieczeństwo. Poza tym Panie, choć krótko zrobiły na mnie wrażenie i jeszcze chwilę po zniknięciu z ekranu rozmyślałem o tym jak dobrze odegrały swoją część scenariusza. 

Zdjęcia i muzyka przeciętne, jak to w przeciętnym polskim filmie bywa. Nic specjalnego. Ot nagrane wnętrze szpitala i jego personelu przy pracy. Podobało mi się natomiast przedstawienie realiów roku mojego urodzenia. Większość zdarzeń w filmie, tych najważniejszych oczywiście, ma miejsce w 1985 roku. Reżyser Łukasz Palkowski fajnie to przedstawił. Wizja jest świeża, bo władza i towarzysze nie grają tu roli najgorszych. No ale to tylko mój osąd. 

Akcja toczy się chronologicznie i jak już wspominałem nie nudzi. Toczy się wartko, nie uraczymy tu chaosu, wszystko jest poukładane. W całym filmie nie pasuje mi tylko ta żona z doskoku. Strasznie zirytowała mnie ta postać i jeżeli chcieli ją świadomie pokazać w ten sposób, to dla mnie mogli tego nie robić w ogóle. Ani ona nic do filmu nie wnosi, ani nie ma się tu nad czym zastanawiać. Strasznie przedstawiona postać, wywołująca u mnie agresję. Nie podobało mi się też, że głównego bohatera przedstawiona jako wiecznie pijącego i uchlanego lekarzynę, który ambicje przedkłada ponad sumienie i empatię, po trupach dążącego do celu. O paleniu już nie wspomnę. My Polacy wiemy na co zmarł Religa i wiemy, że dużo palił, ale już bez przesady. Żeby tak to podkreślać w filmie? Takie właśnie zabiegi strasznie przerysowują postać i w niektórych momentach tworzą z niej swego rodzaju karykatury. O kwestii higieny przedstawionej w filmie wolę się nie wypowiadać, bo ocena poleci jeszcze ze 2 punkty w dół, a nie o to chodzi żeby się czepiać. Oceniam konwencję, fabułę i autentyczność postaci.

Nie powiem była to przyjemna odskocznia podczas podróży naszymi polskimi kolejami państwowymi - które szczerze wielbię. Zdradzę Wam coś - to właśnie w pociągu filmy ogląda mi się najlepiej. Słuchawki w uszy i mnie nie ma. Ba całego świata nie ma. Jest tylko obraz filmowy i niech nie daj Boże będzie zły... Ten mnie nie wzruszył, ot przeciętna historia z bardzo dobrymi kreacjami aktorskimi i ciekawym scenariuszem. Oglądało się przyjemnie, podróż zleciała nie wiem kiedy. Dla mnie 7/10. Dziękuję, dobranoc...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz