piątek, 13 lutego 2015

Julie & Julia – niezwykłe pasjonatki gotowania.




Kolejny obraz filmowy to historia lekka i przyjemna. Bez ukrytych metafor. Można powiedzieć, że odbiorca ma podane wszystko jak „na talerzu”. Jego zadaniem jest tylko oczyszczenie myśli i poddanie się magii zjawisk kulinarnych prezentowanych w następnym filmie pt. Julie & Julia.
Jest w nim co obserwować, gdyż jedzenia, gotowania i szeroko pojętych kulinariów w całym obrazie filmowym jest całkiem sporo. Zupełnie inaczej niż w Uczcie Babette, sztuka kulinarna nie jest skupiona w jednym fragmencie. W Julie & Julia swobodnie przeplata się ona z fabułą i historiami obu bohaterek. Reżyserka zdecydowała się na dawkowanie zjawiska kulinarnego widzowi. Nagromadzenie go w jednym momencie, mogłoby wywołać „estetyczną niestrawność”.
Film nakręcono na podstawie opowiadania Julie Powell pt. Julie and Julia: 365 Days, 524 Recipes, 1 Tiny Apartment Kitchen. Historia opowiedziana została oscylując wokół dwóch autentycznych historii. Mówi o życiu całkowicie różniących się od siebie kobiet. Żyjących w zupełnie innych światach i na przestrzeni różnych lat. Dzieliło je praktycznie wszystko wiek, status społeczny, ale również podejście do życia.
Kobietami tymi były, znana w całych Stanach Zjednoczonych, kucharka Julia Child i niespełniona pisarka, aczkolwiek początkująca blogerka Julie Powell. Choć historie ich były zupełnie różne, łączyło je coś, co pozwoliło reżyserce Norze Ephron zebrać fabułę filmową w jedną całość. Ich pasją było gotowanie. Kochały to i o tym właśnie traktuje Julie & Julia. O pasji, jaką może być gotowanie i jedzenie. Pokazuje też, jaką przyjemność człowiek może czerpać z tych zajęć, które towarzyszą mu od początku jego istnienia. W filmie nie ma miejsca na długie i nudnawe wstępy.  Bohaterki tej historii widz poznaje od razu.
Pierwsze sceny przenoszą odbiorcę do miejscowości, gdzie poznaje Julię i jej męża Paula.  Zatrzymują się po drodze do Paryża, ażeby po długiej podróży zaspokoić nieznośne uczucie głodu. Miastem, które wybrali na przerwę w podróży, jest piękne Rouen, położone w Górnej Normandii. Już wtedy na ekranie obserwować można pierwszą i jedną z wielu scen, w których jawi się, prezentowana w rozdziale szeroko pojęta, sztuka kulinarna.
Reżyserka niemalże od początku próbuje jak najsilniej oddziaływać na obserwatorów i pobudzić ich kubki smakowe. Scena w małej, francuskiej i przede wszystkim przytulnej restauracji oraz kelner niosący do stolika patelnię ze skwierczącą na maśle solą sprawia, że Julia zakochuje się bezpamiętnie w kuchni francuskiej. O pierwszym posiłku, który zjedli we Francji powiedziała później, że był jednym z najbardziej ekscytujących momentów w jej życiu. Tak opisuje tamtą chwilę w swoich wspomnieniach:

Rouen słynie z potraw z kaczki, ale po konsultacji z kelnerem Paul zdecydował się zamówić sole meuniere. Przywędrowała do nas w całości: duża, płaska sola, doskonale zarumieniona w skwierczącym sosie maślanym i oproszona zieloną pietruszką. Kelner ostrożnie postawił przed nami talerz, odstąpił o krok i życzył nam Bon appetit. Przymknęłam oczy i wciągnęłam wonie unoszące się nad talerzem. Potem nabiłam kawałeczek ryby na widelec, uniosłam go do ust i spróbowałam. Przeżuwałam wolno: mięso soli było delikatne i miało lekki, lecz wyraźny posmak oceanu, który wspaniale komponował się z przyrumienionym masłem. Połknęłam swój pierwszy kęs. Istna rozkosz[1].

 W Julie & Julia widz obserwując opisaną scenę po części może doświadczyć tego, co przeżyła wtedy Julia Child. Tylko po części, dlatego iż odbiorca filmu nie może wykorzystać wszystkich zmysłów. Przede wszystkim najistotniejszych, jeżeli ma się do czynienia z jedzeniem, czyli węchu i smaku. Nie jest w stanie nic poczuć. Może tylko wyobrażać sobie, choć to też bardzo trudne, jakim doznaniem dla Julii był owy posiłek. Jakiego rodzaju doświadczenie towarzyszyło jej podczas posiłku, zdradza błogość malująca się na jej twarzy.

Obraz prezentujący takie zjawisko kulinarne bardzo silnie działa na psychikę widza. Obserwuje on i taka właśnie powinna być jego rola. Podczas oglądania ma on za zadanie wcielić się w rolę podglądacza i czerpać z filmu jak najwięcej się da. Mieć chęć na więcej takich „smakowitych” scen. Obraz i opisane zjawisko kulinarne ma go zainspirować, pomimo że nie może niczego poczuć, dotknąć, skosztować. Czytając wspomnienia Julii można tylko wyobrazić sobie scenę, która odbyła się w restauracji w Rouen. Jednak dzięki reżyserce filmu – Norze Ephron, odbiorca może zobaczyć jak Amerykanka przeżywa swój pierwszy prawdziwy francuski posiłek.
Scena w filmie ukazuje kelnera zjawiającego się u jej boku. Julia nie potrafi znaleźć odpowiednich słów, aby opisać ten moment. Jedyne, na co się decyduje to wydobycie z siebie westchnienia zachwytu dla przeżywanej chwili. Reakcja ta jest wyrazem jej podziwu dla tego, co widzi. Pochyla się nad przyniesionym posiłkiem i z euforią wdycha unoszący się aromat ryby, masła i ziół.  Ażeby dłużej widz mógł obserwować scenę obiadu, kelner dokładnie przygotowuje i filetuje rybę przed podaniem. Po tym ceremoniale, bo tak można określić zachowanie kelnera, Julia przystępuje do posiłku.
Jej podniecenie, słowa i gestykulacja podczas obiadu sugerują odbiorcy, że ten pierwszy francuski posiłek jest nie tylko niepowtarzalnym przeżyciem, ale również swego rodzaju zmysłowym uniesieniem. Uniesieniem, którym dzieli się z Paulem, swoim mężem. Jednak ten, owy posiłek traktuje jak zwykły, niewnoszący nic w życie, obiad. Od tej słynnej soli podanej na skwierczącym maśle, w małej restauracji Rouen rozpoczęła się niesamowita przygoda Julii w powojennej Francji.
Długo jednak nie mogła znaleźć sobie miejsca. Gdy Paul wychodził do ambasady, nie miała co ze sobą począć. Zapisała się na kurs robienia kapeluszy, a później nauki brydża. Najzwyczajniej w świecie próbowała zapełnić sobie nadmiar wolnego czasu. Olśnienie przyszło nagle i niespodziewanie, podczas jednego z francuskich obiadów. Stwierdziła, że skoro tak bardzo kocha jedzenie, dlaczego nie zgłębić tajników gotowania. Oznajmiła mężowi, że chce opanować sztukę kulinarną.
To właśnie tu, w Paryżu, Child, stawiała pierwsze kroki, ucząc się od podstaw kucharzenia, w prestiżowej szkole kucharskiej Le Cordon Bleu. Po latach tak w swojej autobiografii wspominała emocje, jakie wywołał u niej ten piękny kraj:

„Jakież to szczęście i radość, że mogłam mieszkać z Paulem we Francji (…) La belle France. Niepostrzeżenie dla samej siebie zaczęłam się zakochiwać[2].

            W kolejnych scenach filmu pojawia się wspomniana już Julie Powell, niespełniona pisarka i nieszczęśliwa kobieta. Jej historia zaczyna się podobnie jak historia poprzedniczki. Wraz ze swoim mężem przeprowadzają się do jednej z dzielnic Nowego Jorku – Queens. Obydwie kobiety, jak pokazuje film, znajdowały się w tym samym momencie życia. Stanęły przed wyborem i zdecydowały się zacząć inne życie. Były zmęczone dotychczasowym, chciały zabić rutynę. Zarówno Julia, jak i Julie od takiej przemiany zaczynają. Postanawiają nauczyć się prawdziwie gotować.
Julia wybrała, słynną w całym Paryżu, szkołę dla kucharzy Le Cordon Bleu. Julie natomiast wyciągnęła starą i zakurzoną książkę kucharską, którą zabrała matce. Książką tą była, swego rodzaju Biblia wszystkich szanujących się amerykańskich gospodyń domowych – Mastering the Art of French Cooking, pisana latami przez Julię Child. Młodsza z kobiet decyduje się podjąć wyzwanie przerobienia wszystkich przepisów znajdujących się w legendarnej książce i opisania tego wyczynu na internetowym blogu.
Julie Powell, jak sama o sobie mówiła, za dnia bywa zwykłą urzędniczką, wieczorami natomiast stawała się kulinarną buntowniczką. Jej oderwanie się od szarej rzeczywistości widać wtedy, kiedy zmęczona po pracy wraca do domu. Pierwszym miejscem, do którego się udaje jest mała, lecz bardzo pozytywnie nastrajająca kuchnia, w nowym mieszkaniu.
Czuła się w niej najlepiej i tam właśnie znalazła swój azyl. Nie będąc jeszcze zasymilowana z resztą nowego miejsca. Prawdziwą przyjemnością było dla niej gotowanie. Stwierdza, że, po całym dniu, kiedy nic jej nie wychodzi i niczego nie można być pewnym, wchodząc do kuchni, a następnie mieszając kakao, żółtka, mleko oraz cukier zrobi się pyszny, gęsty krem, będący nadzieniem do tarty. To pocieszające, że z tych prostych składników po nieudanym dniu w pracy można zrobić coś smacznego i uszczęśliwić przy tym bliską osobę, w jej przypadku męża. Dlatego właśnie polubiła gotowanie.
Przełomem w jej życiu jest kolejny monotonny wieczór, który spędza przy wspólnym posiłku z mężem. Podczas rozmowy poruszają kwestię, jak Julie może zmienić swoje nudne, życie.  Co może zrobić, żeby od tej chwili było ciekawsze? W końcu młodsza pasjonatka gotowania tak samo niespodziewanie jak poprzedniczka wpada na świetny pomysł. Decyduje się na założenie bloga. Stwierdza, że skoro tak lubi gotować, przerobi w rok całą książkę kucharską Julii Child i opisze to w Internecie. 
Na początku sama nie wierzy, że to może się udać. Przecież o jedzeniu i gotowaniu jest tak wiele informacji, w telewizji, sieci, prasie. Jak później się okaże jej przeczucia były błędne. Ludzie jednak chcieli czytać o sztuce kulinarnej, jedzeniu i samej czynności przygotowywania posiłków. Bohaterki w ten sposób, przez zupełny przypadek odkryły to, co w ich życiu będzie najważniejsze. Ich pasją będzie zabawa w kuchni. Powoli starały się zgłębić wszystkie tajniki związane z przygotowywaniem jedzenia. Odkryły jedną z najprzyjemniejszych czynności w życiu człowieka – gotowanie.
Podczas oglądania filmu Julie & Julia zadawałem sobie wiele pytań. Po zakończeniu seansu wyodrębniłem dwa najważniejsze, na które postanowiłem znaleźć odpowiedź: czy sam fakt przygotowywania posiłku i jego konsumpcja może mieć wydźwięk rytualny? Oraz: czy emocje są nieodzowną częścią, jeżeli chodzi o poszczególne elementy zjawisk kulinarnych?     

Film ten zupełnie inaczej niż Uczta Babette prezentuje kucharzenie. We wcześniej opisywanym obrazie filmowym sztuka kulinarna jest swego rodzaju ceremoniałem. Zarówno przygotowanie posiłków, jak ich konsumpcja. Prezentacja zjawiska kulinarnego wydaje się być pedantyczna, a sam fakt kolacji jest dla obserwatora chwilą bardzo podniosłą. Jeżeli chodzi o Julie & Julia jest zupełnie inaczej. Forma i treść przedstawionego zjawiska nie jest już taka podniosła. Reżyserka chciała, ażeby prezentowana sztuka kulinarna była bardziej przejrzysta, humorystyczna i dostępna dla widza. Zupełnie jak główne bohaterki. Przeciętne kobiety, które odnalazły w swoim życiu pasję i podążyły jej tropem. Sztuka kulinarna stała się dla nich codziennością, ale to nie przeszkodziło w tym żeby sam moment gotowania i jedzenia nie był traktowany jak pewnego rodzaju wydarzenie. Każdego dnia tak samo emocjonujące, tak samo szczególne. Gotowanie u obu pań nabrało charakteru rytualnego. Zarówno codziennego – bo powtarza się każdego dnia, ale również cielesnego – gdyż jest przyjemnością dla duszy i ciała oraz łącznikiem w kontaktach międzyludzkich.
Bohaterkom filmu towarzyszą także różne emocje. Gotowanie staje się wyznacznikiem nastroju. Złość, szczęście czy nawet kulinarna niemoc bardzo dobrze zaprezentowane są na ekranie. Widz ma przeświadczenie, że odczucia które towarzyszą owej sztuce są nieodzowną jej częścią. Nie da się gotować bez emocji, zawsze jakieś muszą kucharzowi towarzyszyć. Pozytywne czy negatywne to już bez znaczenia. Prócz odczuć ważne są też ruchy ciała gesty oraz mimika twarzy, która najlepiej oddaje i wyraża emocje. Ważna jest tutaj zarówno werbalna, jak i niewerbalna komunikacja między bohaterami. Widać to szczególnie podczas konsumpcji. Uczestnicy tegoż zjawiska kulinarnego poprzez swoje odczucia zapraszają niejako widzów do swoistej gry, która się między nimi toczy. Silnie oddziałuje to na odbiorcę i pobudza jego wyobraźnię. Jest w filmie przynajmniej jedna scena, nad którą wytrawny badacz kultury zastanowiłby się i starał ją zinterpretować. Nasuwa obserwatorowi przemyślenia, że jednak zjawiska kulinarne, jakimi są gotowanie i jedzenie to ważna część naszego życia, a co za tym idzie cząstka kultury.
Na ekranie cały czas pojawiają się obrazy prezentujące sztukę kulinarną. Już sama kuchnia jest miejscem, które kojarzy się odbiorcy z jedzeniem i ukierunkowuje go na myślenie o kobietach, jako o pasjonatkach gotowania. Nora Ephron bardzo dokładnie ukazuje to, jak kobiety przygotowują posiłki. Krok po kroku, od surowego produktu, po gotowe danie.

Wszystko wygląda tak smakowicie i zdrowo, że u widza może wywołać to uczucie głodu lub chęć ugotowania czegoś w przerwie między kolejnymi scenami. Obrazy prezentujące sztukę kulinarną podświadomie działają na wyobraźnię i psychikę oglądającego. Był to zapewne celowy zamysł reżyserki.
Historia tych dwóch kobiet może jest pospolita, a fabuła nie zaskakuje niczym nowym. Nowatorskie jest natomiast prezentowanie zjawiska kulinarnego tak dobrze wpasowanego w przebieg wydarzeń. Film ten pokazuje odbiorcy, że pasja która u głównych bohaterek przejawia się w miłości do gotowania jest swego rodzaju katharsis. Obydwie zaczynają przygodę ze sztuką kulinarną w bardzo trudnych, dla siebie momentach. Jedna zaczyna całkiem nowe życie w obcej dla siebie dzielnicy, druga z kolei zmienia nie tylko ojczysty kraj, ale również przeprowadza się na inny kontynent. W ich nowych domach kuchnia staje się ich sacrum, miejscem niemalże świętym. Kucharzenie natomiast pozwala im przebrnąć przez trudy szarej rzeczywistości, która je otacza.
Z czasem jest tylko lepiej. Zaczynają odnosić coraz większe sukcesy. Julię Child całkowicie, oprócz kursu gotowania w Le Cordon Bleu, pochłania tworzenie legendarnej książki kucharskiej traktującej o kuchni francuskiej. Powell zaś zajęła interpretacja tejże książki oraz tworzenie zawartych w niej dań. Wszystko to na potrzeby bloga, który powstał z zamysłem opracowania i opisania wszystkich przepisów z książki, cieszącej się w Ameryce szczególną popularnością Child.
Dla jednej pasja gotowania była codziennością, można nawet zaryzykować stwierdzenie, zawodowstwem. Dla drugiej była oderwaniem się od coraz bardziej przytłaczającego ją życia, nudnej pracy i ponurej dzielnicy, w której mieszkała. Pomimo to, że bohaterki miały zupełnie odmienne podejście do tego samego zajęcia, pokochały sztukę kulinarną całym sercem. O Julii można powiedzieć, że oddała temu całe swoje życie. Przez długie lata pisała jedną z najpopularniejszych książek kucharskich w Ameryce oraz niemalże do końca swego życia prowadziła różne programy telewizyjne związane z tematyką gotowania. Child nigdy nie żałowała tego jak pokierowała i przeżyła swoje życie. Pasja jej została podyktowana przez serce. Była jej szczerze oddana, dlatego też mogła żyć pełnią życia. Przygoda Julie Powell dopiero się zaczęła. Po stworzeniu bloga, napisaniu książki stała się bardzo popularna. Widać to także w końcowej scenie filmu. Widząc na ekranie jej pasję, również można stwierdzić, że nie podda się szybko. Oby tylko nie zatraciła się w swojej sławie i poszła śladami Julii Child. Jeśli chodzi o sztukę filmową nie ma żadnej reguły na to jak powinno wyglądać prezentowanie zjawisk kulinarnych na ekranie. Gdyby jednak takowa istniała myślę, że powinno to wyglądać tak jak w filmie „Julie & Julia”. Reżyserka bardzo dobrze oddała pasję, jaka łączyła te dwie niesamowite postaci. Jest to chyba film, jeśli mogę użyć takiego stwierdzenia, z najsmaczniejszą fabułą, jaką kiedykolwiek stworzono.


[1] J. Child, Moje życie we Francji, Kraków 2010, s. 28.
[2] J. Child, ibidem, s. 13, 24.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz