Hipokrates
mawiał: "Jedzenie, picie, sen, miłość cielesna - wszystko z umiarem"[1]. Te słowa
są idealnym przeciwieństwem postawy bohaterów, kolejnej opisywanej w tym
rozdziale historii. Swoistym paradoksem. Fabuła ostatniego z omawianych filmów,
całkowicie mija się z powyższym przesłaniem.
Uczestnicy tego nienaturalnego maratonu, bo tak należy nazwać owe
praktyki prezentowane przez reżysera, postępują zupełnie odwrotnie. Nie
zachowują żadnego umiaru i robią to najwidoczniej naumyślnie. Obżerają się na
potęgę, mało śpią oraz korzystają z uciech cielesnych bez żadnych ograniczeń.
To wszystko sprawia, że film nie jest już tak smacznym przedstawieniem
jak poprzednie. I tu kolejny paradoks, ponieważ jest on jednym z ciekawszych
filmów o kuchni, jej elementach i jedzeniu. Ciekawie również jest tu
prezentowanie zjawiska kulinarnego, tak nienaturalnego i irracjonalnego.
Pierwsza scena filmu jest prezentacją jednego z głównych bohaterów.
Człowieka o imieniu Ugo, który prowadzi własną restaurację. Ostrząc noże
przygotowywał się on do wieczornego przyjęcia, które miało odbyć się na
obrzeżach miasta. Oprócz noży zabrał ze sobą również zaprawy w słoikach i
przepisy kuchenne. Scena ta wprowadza widza w klimat kulinarny. Ugo nie został
więc przedstawiony jako pierwszy przypadkowo. Scena w restauracji, w mały
stopniu, ma uzmysłowić widzowi, o czym traktować będzie film. W kolejnych
scenach odbiorca filmu poznaje producenta filmowego Michela, pilota Marcello i
ostatniego z bohaterów Philippe – sędziego. To właśnie ostatni z mężczyzn
zorganizował wycieczkę do opuszczonej willi poza miastem. Dom należał do ojca sędziego
i stał pusty latami.
W owy weekend na nowo miało się w nim pojawić życie, ale również śmierć.
Mężczyźni byli wielkimi pasjonatami jedzenia, można użyć nawet stwierdzenia
fanatykami. Kochali jedzenie, dosłownie, ponad życie i właśnie to doprowadziło
ich do zguby. Każdy z nich był jednak świadomy tego, że nie wróci z tej wyprawy
żywy. Taki też był plan na tę wycieczkę – jeść i oddawać się uciechom cielesnym
aż do śmierci.
Jeżeli
chodzi o nowatorstwo i prowokację to tematyka sztuki kulinarnej w tym obrazie
filmowym, przeplata się dość mocno z zachowaniami seksualnymi. Taki miał być
właśnie efekt końcowy – skandalizujący. Reżyser nikogo nie zaszokowałby
ukazując sam akt przygotowania posiłku i jego konsumpcji. Do prezentowanego
zjawiska kulinarnego postanowił dodać nieco erotyki i pikanterii.
Konsumpcja
towarzyszy bohaterom przez cały czas. Począwszy od podróży, której celem jest
opuszczony dom, aż do śmierci, która czeka na każdego z nich. Wraz z ich
przybyciem w willi oficjalnie rozpoczyna się, jak nazwali to mężczyźni,
gastronomiczne seminarium, trwające tak długo aż uczestnicy nie skonają.
Obserwator widowiska jeszcze na początku filmu nie spodziewa się zobaczyć
niczego szokującego. Kiedy bohaterowie spotykają się w wielkiej i przestronnej
kuchni ma on przeświadczenie, że wspomniane seminarium gastronomiczne będzie
ciekawym przeżyciem. Scena ta jednak ma drugie dno. Uczestnicy seminarium
oglądają starannie pomieszczenie. To tu będą tworzyli. Nikt z obecnych nie ma
do pomieszczenia żadnych zastrzeżeń.
Można przypuszczać, że rozpoczynający się weekend będzie niczym innym jak
tylko sielanką i sposobem na odpoczynek od zgiełku miasta. Nic bardziej
mylnego. Niepokojące może być na przykład to, że każdy z bohaterów bez ustanku,
coś je. Mają oni w tym swój ukryty cel. Nie są to zwykłe posiłki. Jedzą oni
partiami, nie za dużo, aczkolwiek często i różnego rodzaju pokarmy. Konsumują
od początku, więc styczność ze zjawiskiem kulinarnym jest cały czas. Jest to
jednak inne zjawisko niż prezentowane w poprzednich obrazach filmowych. Tutaj
jedzenie ma pełnić funkcję wyznacznika pewnej przyjemności, ma odgrywać rolę
dodatkowego bodźca seksualnego.
Jedzenie okazuje
się silnym stymulatorem podniet uczestników orgii. Atmosferę seksu można czuć
przez cały film. W szczególności wtedy, kiedy do „zabawy w śmierć przez
jedzenie” Marcello zaprasza prostytutki i nauczycielkę. Niektóre z nich nie
wytrzymują tempa, jakie narzucają panowie. W ostateczności kobiety lekkich
obyczajów rezygnują z seminarium gastronomicznego. Do bohaterów dołącza
ostatnia z pań. Nienasycona, ciągle głodna, a także spragniona wrażeń i seksu
podsyca coraz cięższą atmosferę panującą w domu. Jest ona prowodyrem dalszej
zabawy.
Sceną, która daje widzowi jeszcze
cień nadziei, że film będzie ciekawym kulinarnym przeżyciem to ta, w której
zostaje przywiezione mięso z masarni. Najlepsze produkty do wykorzystania przez
najbliższe kilka dni: dzik, sarny pachnące lasem z Couves, półdzikie perliczki karmione zbożem i jałowcem, młode
koguty z Ardennes, kurczaki z Bresse, ryby, prosiaki oraz wół z
bogatych pastwisk Charolais. Po
prezentacji Michel bierze w dłonie głowę wołu i zaczyna recytować fragment
Hamleta, udając że to czaszka. Cała scena ma charakter bardzo podniosły.
Marcello następnie oznajmił zebranym, że uczta właśnie się rozpoczęła.
Podczas
pierwszej kolacji w domu mężczyźni zajadają się ostrygami, popijając je
czerwonym winem. W tle na wielkim projektorze wyświetlane są fotografie nagich
kobiet. W następnych dniach jest już tylko gorzej. Między kolejnymi scenami
objadania się uczestników prezentowane są następne wspólne posiłki. Jeden bardziej perwersyjny od drugiego.
Jedzenie podczas nich jest tylko trywialnym dodatkiem. Podtekst erotyczny
podczas tych wszystkich wspólnych wieczerz rysuje się bardzo wyraziście. Są one
groteskowe i obsceniczne. Podane posiłki przeciwstawione są wymiocinom
prostytutek i gazom uczestników. Widz ma tu do czynienia z bardzo skandaliczną
prezentacją zjawiska kulinarnego. Nikomu chyba jedzenie nie chce kojarzyć się z
wypróżnianiem się.
Te wszystkie problemy gastryczne wywołują odrazę i niesmak u odbiorcy.
Wśród uczestników seminarium szerzy się rozwiązłość i rozpusta, a także
brutalność i brak umiaru w jedzeniu i piciu. Można powiedzieć, że świadomie
dopuszczają się grzechu. Zjawisko kulinarne ukazane w tym obrazie jest zatem
specyficzne i niełatwe do zrozumienia. Prowokujące, żeby nie powiedzieć
skandaliczne i bulwersujące. Twórca ukazał widzowi, że połączenie tematu
jedzenia i seksu może szokować i budzić niesamowity niesmak. Temat kulinariów
zbacza na dalszy plan, jest tłem, lecz bez niego fabuła filmu nie byłaby w
stanie istnieć samodzielnie.
Włoskie La Grande Bouffe, czyli
Wielkie żarcie w reżyserii Marco Ferreriego powstało w roku 1973. To zaiste
dzieło szokujące widza, a zarazem wybitnie i genialnie prezentujące zjawisko
kulinarne. Jest to obraz filmowy, po którego obejrzeniu widz nie wie co ma
myśleć. Z jednej strony ciekawy i nowatorski, z drugiej zaś raczej
skandaliczny, obrzydliwy i szokujący? Stawia oglądającego na pograniczu.
Odbiorca może dokonać wyboru, ale może również poddać się temu co przygotował
dla niego reżyser – manipulator.
Film na pewno z rodzaju
ciężkostrawnych. Stawia go na czele z innymi szokującymi filmami włoskimi
tamtego okresu jak np. Salo – 120 dni Sodomy.
W zamyśle reżysera miało być to dzieło skrajnie kontrowersyjne i niesmaczne,
czyli zwykła prowokacja artysty.
[1]
http://cytaty.o.pl/jedzenie-picie-sen-milosc-cielesna-%E2%80%93-wszystko-z-umiarem/,
data dostępu: 18.03.2013
ten film to coś więcej - to alegoria Włoch i Włochów, ich mentalności i stereotypów (estetów, smakoszy, maminsynków, aż grzesznych), zblazowanych, znudzonych przesytem wszystkiego, co najlepsze mają dookoła,a w swoim kraju mają dużo tego, co najlepsze. ale dużo by pisać:) popatrz na ten film jako socjologiczną metaforę Włoch. To przepowiednia czasów Berlusconiego - te obżarstwo, sex, rzyganie, sranie, i w konsekwencji umieranie z przesytu.. (metafora genialna!). zresztą to temat rzeka:) w każdym bądź razie film ten ma drugie dno - dotknij go!
OdpowiedzUsuńogólnie reżyserowi chodziło, by pokazać metaforycznie zblazowanie i upadek etyczny Włoch, spowodowane wszechobecnym przepychem, (ujmijmy to) grzechem, etc. no i w konsekwencji mało atrakcyjną, choć z założenia najprzyjemniejszą, ale jednak śmierć.. tak nauczka, przypowieść, przepowiednia, odezwa do narodu - jak się nie opanujecie to umrzecie ( ale w tym przypadku chodzi o śmierć etyczną, a właściwie samobójstwo, a z perspektywy socjologicznej - to dość kiepsko rokuje;) )
OdpowiedzUsuńPewnie zgadzam się ze wszystkim. Tutaj natomiast miało być pod kątem jedzenia - bez mieszania się w politykę, mentalność i kulturę tego kraju :)
OdpowiedzUsuńkulturoznawcą jesteś - holizm obrazu filmowego i ejdetyka się kłaniają! :*
OdpowiedzUsuńAsiek rzygam już tą całą kulturą :D zatarły się już granice co nią jest a co nie jest i trudno ją zdefiniować...
OdpowiedzUsuń