piątek, 13 lutego 2015

La Grande Bouffe – obżarstwo aż do śmierci.




Hipokrates mawiał: "Jedzenie, picie, sen, miłość cielesna - wszystko z umiarem"[1]. Te słowa są idealnym przeciwieństwem postawy bohaterów, kolejnej opisywanej w tym rozdziale historii. Swoistym paradoksem. Fabuła ostatniego z omawianych filmów, całkowicie mija się z powyższym przesłaniem.  Uczestnicy tego nienaturalnego maratonu, bo tak należy nazwać owe praktyki prezentowane przez reżysera, postępują zupełnie odwrotnie. Nie zachowują żadnego umiaru i robią to najwidoczniej naumyślnie. Obżerają się na potęgę, mało śpią oraz korzystają z uciech cielesnych bez żadnych ograniczeń. 
To wszystko sprawia, że film nie jest już tak smacznym przedstawieniem jak poprzednie. I tu kolejny paradoks, ponieważ jest on jednym z ciekawszych filmów o kuchni, jej elementach i jedzeniu. Ciekawie również jest tu prezentowanie zjawiska kulinarnego, tak nienaturalnego i irracjonalnego.
Pierwsza scena filmu jest prezentacją jednego z głównych bohaterów. Człowieka o imieniu Ugo, który prowadzi własną restaurację. Ostrząc noże przygotowywał się on do wieczornego przyjęcia, które miało odbyć się na obrzeżach miasta. Oprócz noży zabrał ze sobą również zaprawy w słoikach i przepisy kuchenne. Scena ta wprowadza widza w klimat kulinarny. Ugo nie został więc przedstawiony jako pierwszy przypadkowo. Scena w restauracji, w mały stopniu, ma uzmysłowić widzowi, o czym traktować będzie film. W kolejnych scenach odbiorca filmu poznaje producenta filmowego Michela, pilota Marcello i ostatniego z bohaterów Philippe – sędziego. To właśnie ostatni z mężczyzn zorganizował wycieczkę do opuszczonej willi poza miastem. Dom należał do ojca sędziego i stał pusty latami.
W owy weekend na nowo miało się w nim pojawić życie, ale również śmierć. Mężczyźni byli wielkimi pasjonatami jedzenia, można użyć nawet stwierdzenia fanatykami. Kochali jedzenie, dosłownie, ponad życie i właśnie to doprowadziło ich do zguby. Każdy z nich był jednak świadomy tego, że nie wróci z tej wyprawy żywy. Taki też był plan na tę wycieczkę – jeść i oddawać się uciechom cielesnym aż do śmierci.
Jeżeli chodzi o nowatorstwo i prowokację to tematyka sztuki kulinarnej w tym obrazie filmowym, przeplata się dość mocno z zachowaniami seksualnymi. Taki miał być właśnie efekt końcowy – skandalizujący. Reżyser nikogo nie zaszokowałby ukazując sam akt przygotowania posiłku i jego konsumpcji. Do prezentowanego zjawiska kulinarnego postanowił dodać nieco erotyki i pikanterii.  
Konsumpcja towarzyszy bohaterom przez cały czas. Począwszy od podróży, której celem jest opuszczony dom, aż do śmierci, która czeka na każdego z nich. Wraz z ich przybyciem w willi oficjalnie rozpoczyna się, jak nazwali to mężczyźni, gastronomiczne seminarium, trwające tak długo aż uczestnicy nie skonają. Obserwator widowiska jeszcze na początku filmu nie spodziewa się zobaczyć niczego szokującego. Kiedy bohaterowie spotykają się w wielkiej i przestronnej kuchni ma on przeświadczenie, że wspomniane seminarium gastronomiczne będzie ciekawym przeżyciem. Scena ta jednak ma drugie dno. Uczestnicy seminarium oglądają starannie pomieszczenie. To tu będą tworzyli. Nikt z obecnych nie ma do pomieszczenia żadnych zastrzeżeń. 
Można przypuszczać, że rozpoczynający się weekend będzie niczym innym jak tylko sielanką i sposobem na odpoczynek od zgiełku miasta. Nic bardziej mylnego. Niepokojące może być na przykład to, że każdy z bohaterów bez ustanku, coś je. Mają oni w tym swój ukryty cel. Nie są to zwykłe posiłki. Jedzą oni partiami, nie za dużo, aczkolwiek często i różnego rodzaju pokarmy. Konsumują od początku, więc styczność ze zjawiskiem kulinarnym jest cały czas. Jest to jednak inne zjawisko niż prezentowane w poprzednich obrazach filmowych. Tutaj jedzenie ma pełnić funkcję wyznacznika pewnej przyjemności, ma odgrywać rolę dodatkowego bodźca seksualnego.
Jedzenie okazuje się silnym stymulatorem podniet uczestników orgii. Atmosferę seksu można czuć przez cały film. W szczególności wtedy, kiedy do „zabawy w śmierć przez jedzenie” Marcello zaprasza prostytutki i nauczycielkę. Niektóre z nich nie wytrzymują tempa, jakie narzucają panowie. W ostateczności kobiety lekkich obyczajów rezygnują z seminarium gastronomicznego. Do bohaterów dołącza ostatnia z pań. Nienasycona, ciągle głodna, a także spragniona wrażeń i seksu podsyca coraz cięższą atmosferę panującą w domu. Jest ona prowodyrem dalszej zabawy.
            Sceną, która daje widzowi jeszcze cień nadziei, że film będzie ciekawym kulinarnym przeżyciem to ta, w której zostaje przywiezione mięso z masarni. Najlepsze produkty do wykorzystania przez najbliższe kilka dni: dzik, sarny pachnące lasem z Couves, półdzikie perliczki karmione zbożem i jałowcem, młode koguty z Ardennes, kurczaki z Bresse, ryby, prosiaki oraz wół z bogatych pastwisk Charolais. Po prezentacji Michel bierze w dłonie głowę wołu i zaczyna recytować fragment Hamleta, udając że to czaszka. Cała scena ma charakter bardzo podniosły. Marcello następnie oznajmił zebranym, że uczta właśnie się rozpoczęła.
            Podczas pierwszej kolacji w domu mężczyźni zajadają się ostrygami, popijając je czerwonym winem. W tle na wielkim projektorze wyświetlane są fotografie nagich kobiet. W następnych dniach jest już tylko gorzej. Między kolejnymi scenami objadania się uczestników prezentowane są następne wspólne posiłki.  Jeden bardziej perwersyjny od drugiego. Jedzenie podczas nich jest tylko trywialnym dodatkiem. Podtekst erotyczny podczas tych wszystkich wspólnych wieczerz rysuje się bardzo wyraziście. Są one groteskowe i obsceniczne. Podane posiłki przeciwstawione są wymiocinom prostytutek i gazom uczestników. Widz ma tu do czynienia z bardzo skandaliczną prezentacją zjawiska kulinarnego. Nikomu chyba jedzenie nie chce kojarzyć się z wypróżnianiem się.
Te wszystkie problemy gastryczne wywołują odrazę i niesmak u odbiorcy. Wśród uczestników seminarium szerzy się rozwiązłość i rozpusta, a także brutalność i brak umiaru w jedzeniu i piciu. Można powiedzieć, że świadomie dopuszczają się grzechu. Zjawisko kulinarne ukazane w tym obrazie jest zatem specyficzne i niełatwe do zrozumienia. Prowokujące, żeby nie powiedzieć skandaliczne i bulwersujące. Twórca ukazał widzowi, że połączenie tematu jedzenia i seksu może szokować i budzić niesamowity niesmak. Temat kulinariów zbacza na dalszy plan, jest tłem, lecz bez niego fabuła filmu nie byłaby w stanie istnieć samodzielnie.
Włoskie La Grande Bouffe, czyli Wielkie żarcie w reżyserii Marco Ferreriego powstało w roku 1973. To zaiste dzieło szokujące widza, a zarazem wybitnie i genialnie prezentujące zjawisko kulinarne. Jest to obraz filmowy, po którego obejrzeniu widz nie wie co ma myśleć. Z jednej strony ciekawy i nowatorski, z drugiej zaś raczej skandaliczny, obrzydliwy i szokujący? Stawia oglądającego na pograniczu. Odbiorca może dokonać wyboru, ale może również poddać się temu co przygotował dla niego reżyser – manipulator.
 Film na pewno z rodzaju ciężkostrawnych. Stawia go na czele z innymi szokującymi filmami włoskimi tamtego okresu jak np. Salo – 120 dni Sodomy. W zamyśle reżysera miało być to dzieło skrajnie kontrowersyjne i niesmaczne, czyli zwykła prowokacja artysty.


[1] http://cytaty.o.pl/jedzenie-picie-sen-milosc-cielesna-%E2%80%93-wszystko-z-umiarem/, data dostępu: 18.03.2013

5 komentarzy:

  1. ten film to coś więcej - to alegoria Włoch i Włochów, ich mentalności i stereotypów (estetów, smakoszy, maminsynków, aż grzesznych), zblazowanych, znudzonych przesytem wszystkiego, co najlepsze mają dookoła,a w swoim kraju mają dużo tego, co najlepsze. ale dużo by pisać:) popatrz na ten film jako socjologiczną metaforę Włoch. To przepowiednia czasów Berlusconiego - te obżarstwo, sex, rzyganie, sranie, i w konsekwencji umieranie z przesytu.. (metafora genialna!). zresztą to temat rzeka:) w każdym bądź razie film ten ma drugie dno - dotknij go!

    OdpowiedzUsuń
  2. ogólnie reżyserowi chodziło, by pokazać metaforycznie zblazowanie i upadek etyczny Włoch, spowodowane wszechobecnym przepychem, (ujmijmy to) grzechem, etc. no i w konsekwencji mało atrakcyjną, choć z założenia najprzyjemniejszą, ale jednak śmierć.. tak nauczka, przypowieść, przepowiednia, odezwa do narodu - jak się nie opanujecie to umrzecie ( ale w tym przypadku chodzi o śmierć etyczną, a właściwie samobójstwo, a z perspektywy socjologicznej - to dość kiepsko rokuje;) )

    OdpowiedzUsuń
  3. Pewnie zgadzam się ze wszystkim. Tutaj natomiast miało być pod kątem jedzenia - bez mieszania się w politykę, mentalność i kulturę tego kraju :)

    OdpowiedzUsuń
  4. kulturoznawcą jesteś - holizm obrazu filmowego i ejdetyka się kłaniają! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Asiek rzygam już tą całą kulturą :D zatarły się już granice co nią jest a co nie jest i trudno ją zdefiniować...

    OdpowiedzUsuń